piątek, 15 kwietnia 2011

Chory świat Andersena?

Niewątpliwe jest, że baśnie Hansa Christiana Andersena towarzyszą dzieciom przez całe dzieciństwo. Ich siłą jest oddziaływanie na emocje, kształtowanie uczuciowości i wrażliwości. Istnieje jednak „niebezpieczeństwo” odczytywania baśni Andersena: można zarazić się ich mrokiem, smutkiem, defetyzmem. W baśniach tych mamy wielu bohaterów stanowiących antywzorce. Schnące w komunikacyjnej niemocy pierniki, żołnierzyk rzucający się w ogień, samounicestwiający się bałwan ze śniegu itp. Wszystkie te istoty, pełne smutku, milczące, tłumiące swoje potrzeby, mogłyby być ilustracjami zachowań patologicznych z punktu widzenia psychologii. Mamy postaci depresyjne, kumulujące agresje, kierujące ją do wewnątrz, podążające drogą ofiary, czy masochistyczne wręcz, jak Mała Syrena. W baśniach spotykają się one z pociechą, nagrodą, czasami dopiero w życiu pośmiertnym, jak dzieje się w przypadku Dziewczynki z zapałkami. W życiu realnym rożnie bywa, najczęściej jest zupełnie odwrotnie.
Jak zatem czytać baśnie Andersena by nie szkodziły? Bo, że czytać je należy, to niepodważalne. Wydaje się, że należałoby akcentować właśnie te wartości, które budują wrażliwość dziecka. Jednakże powinno się jednocześnie rozmawiać, poddawać w wątpliwość zachowania, działania bohaterów, zadawać pytania: Jak mogłaby inaczej potoczyć się historia, gdyby…? Czy bohater mógł uniknąć swego losu? Czy np. smutek pomaga, czy przeszkadza w życiu? Poświęcenie – heroizm czy głupota? Prowadzić dialog z uczniami na temat baśniowego świata Andersena, by był raczej światem dyskutowanym niż przyjmowanym jako modelowy. Należy zdecydowanie stawiać uczniom pytania, które wytrącającą je z urokliwego, nasyconego ciemną emocjonalnością świata baśni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz